Kiedy się obejrzała ujrzała Marco. Tego samego Marco, które
poznała kilka dni temu.
Karolina: Marco? Co ty tu robisz?
Marco: Mógłbym Ci zadac te same pytanie. –odrzekł
Karolina: Ja, Ja jestem tu kelnerką- powiedziała
Marco: A ja jestem kolegą Lewego – wyszczerzył się
Karolina: Ahaa- odpowiedziała niepewnie i możesz mnie już
puści, bo muszę wróci do swoich obowiązków.
Marco: Aa tak jasne, może Ci pomogę i pogadamy, bo widzę że
jesteś jakaś smutna.
Karolina: To nie jest najlepszy pomysł- odpowiedziała po
czym wyszła do kuchni.
Marco:
Kto by pomyślał, że ją tu spotkam. Jestem zaskoczony i to
miło zaskoczony. Ale ona chyba nie bardzo. Coś ją gnębi, a ja nie mogę jej
pomóc. Ale jak pomóc. Przecież mnie odtrąca. Nie zadzwoniła. I była jakaś
dziwna.
Karolina:
Skąd on się tu znalazł. Jak to możliwe. Zastanawiam się i
dochodzę do wniosku, że źle zrobiłam. Dlaczego go odtrąciłam .Jest taki
przystojny i czuły. Od razu wyczuł, że coś jest nie tak. Muszę go znaleźć i mu
to wytłumaczyc. Ale najpierw idę poszukac Patrycji i jej wszystko opowiem. Ona
będzie wiedziała co mam robic.
W tym samym czasie.
Patrycja:
Wyszłam z kuchni, bo widziałam że wszyscy już zjedli tort i
ustali w kółku, bo zaczynały się oczepiny. Zawsze lubiłam tego typu zabawy, bo
było dużo śmiechu. Jak zawsze na początku welon i mucha, a potem to już rutyna.
Kiedy szłam nagle na pustej tacy wylądował welon. Przeraziłam się i
upuściłam tace, ale nie dlatego, że był
na nim welon tylko dlatego że naprzeciwko mnie ustał Mario. Zamurowało mnie. No
a tak w ogóle to wszyscy się ze mnie śmieli, ale to normalka. Mario podszedł do
mnie i podniósł tace z welonem. Zatkało mnie. Chciałam powiedziec, żeby Panna
Młoda rzuciła welon jeszcze raz, ale ona z Robertem nie zgodzili się. Niespodziewanie w naszą
stronę w ręce Mario wylądowała mucha. Ja ponownie upuściłam tacę jednak bez
welonu, bo trzymałam go w ręku. Wszystko nagrywała kamera i wszyscy stali i się
z nas śmiali i bili nam brawo. Chyba się zarumieniłam, ale nie byłam pewna, bo
przecież się nie widziałam. Poprawiłam tylko sukienkę, oddałam tacę Karolinie,
która stała i też ryła razem z Marco i poszłam na parkiet. Mario już na nie
czekał i złapał moją dłoń i przyciągnął do siebie, bo włączyli nam wolną nutkę.
Byłam trochę skrępowana, ale nie wypadało odmówic. Mario jeszcze dowalił, że to
jest przeznaczenia, że się spotykamy i takie tam. Na moje nieszczęście całą sala krzyczała
gorzko, gorzko. Zaczęłam się śmiac i powiedziałam Mario na ucho, że nie
pocałuje go. On spojrzał na mnie i zaczął się śmiac. Po czym namiętnie mnie
pocałował. Wszyscy zaczęli liczy, a ja się próbowałam się wyrwac, jednak on był
silniejszy. Po tym wszystkim wszyscy bili nam brawa, a ja podziękowałam i
poszłam do swoich obowiązków. Tak przynajmniej powiedziałam Mario, bo tak
naprawdę wyprułam do łazienki ochłonąc. Nagle do łazienki wparowała Karolina.
Karolina: Ulala kocie, ale pocisnęłaś– wyszczerzyła się
Patrycja: No bardzo śmieszne. Naprawdę. Zrobiłam sobie
niezłą siarę i ten gbur mnie pocałował.
Karolina: No nie taki gbur, pocałował Cię na koniec w rękę,
to jednak gentleman. A tak w ogóle to nie wiem co mam robi z Marco? Podoba mi
się, ale..
Patrycja: Nie ma żadnego ale, pogadaj z nim i koniec kropka.
Czekaj chodz, bo lewy coś ogłasza.
Karolina: Okej, chodźmy.
Dobry pomysł z tymi oczepinami .. Bardzo ciekawe .;))
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział ;))
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo rozkręcacie się! Fantastyczne opowiadanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny :)
Z racji tego iż bardzo podoba mi się twój blog dostałaś ode mnie nominację do Libster Awards :)
OdpowiedzUsuńWięcej na:
http://szczesliwytraf.blogspot.com/2013/07/libster-awards.html